Świat oszalał na punkcie optymizmu, radości i wesołych myśli, a ja razem z nim. Afirmacjom, uśmiechom do lustra, medytacjom i zapewnieniom o miłości do siebie i świata nie było końca. Czy jednak potwór przestał się wynurzać zza łóżka i straszyć negatywnymi myślami, a uśmiech nie znika z twarzy bez względu na okoliczności. No niestety nie. Negatywne myśli, choć ukryte pod plandeką uśmiechu, zamiecione pod optymistyczny dywan, palone w ogniu pasji, entuzjazmu i żarliwej afirmacji po prostu są. Mało tego zdaje się, że gdy się je odsuwa w imię tego, jak powinno być (kolorowo, optymistycznie, zawsze wesoło) rosną w siłę, aby dopaść w chwili słabości i kopać leżącego, I tak z dziecka szczęścia stawałam się żałosnym robaczkiem owiniętym w pościel i płaczącym do poduszki.
Teraz wiem, że negatywne emocje, straszne myśli, głupie filmy w głowie ze scenariuszem z horroru lub krwawej jatki to ni mniej ni więcej jak po prostu informacje, niekiedy cenne i nie ma co ich zagłuszać wymuszonym pozytywem. I co ciekawe, dopiero jak ich słucham i wynajduję ich sens (co przychodzi mi z niemałym trudem), znikają.
I tak wszystko pięknie. ale jest jeden myk - w negatywne myśli lepiej się nie wkręcać, nie angażować, nie dopowiadać nic sobie, nie prowadzić wewnętrznego dialogu, nie nakręcać się złością, nie drżeć z urazy, nie oceniać, nie mieć wyrzutów ani do siebie ani do innych i nie tkwić w oskarżaniu całego świata. I oto największa trudność - podejść do danego problemu jako obserwator, zachować zimną krew, nie bać się i nie popadać w wyrzuty sumienia (co przy myślach o morderstwie męża wcale nie jest łatwe;)) Brak ocen i osądów to podstawa. Zostaje jeszcze nuta dociekliwości, spokojne miejsce, zestaw pytań do siebie i chęć poznania (usłyszenia, zobaczenia, wyczucia) odpowiedzi.
Efekt? Można się nieźle zszokować samym sobą. Bo okazuje się na przykład, że tak naprawdę nie chcesz wybić sobie oka, tylko nie chcesz patrzeć na swoją niedoskonałość, nie chcesz zabić mamy, tylko zwyczajnie ci jej brakuje, a chęć wskoczenia do studni to chęć zaangażowania się w coś. Proszę się nie sugerować odpowiedziami, to tylko kilka przykładów z własnej praktyki, kluczem do rozwiązania dowolnej ,,negatywnej zagadki" jesteśmy my sami, nasze skojarzenia, przysłowia, wiersze, fragment usłyszanej piosenki w Radiu Zet lub cokolwiek innego;).
Ten temat przypomniał mi o proklamowanej przez Katie Byron pracy, która polega na zadawaniu sobie 4 pytań: 1. Czy to jest prawda? 2. Czy możesz mieć absolutną pewność, że to prawda? 3.Jak reagujesz, co się dzieje, kiedy jesteś przekonany, że ta myśl jest prawdziwa? 4. Kim byłbyś bez tej myśli?, a następnie odwracaniu zapisanych stwierdzeń. Odwracanie to rzecz niesamowita, pozwala doświadczyć odwrotnej sytuacji, która zdaje się być niemniej realna niż pierwotne założenie. Odwracać można na wiele sposobów, np. zdanie Paul powinien mnie rozumieć można odwrócić na min. trzy sposoby: Ja powinienem zrozumieć siebie, Ja powinienem zrozumieć Paula, Paul nie powinien mnie rozumieć. Katie Byron opracowała również formularz ,,Osądź bliźniego", z którym można pracować, kiedy ktoś zalezie nam za skórę. Jest to niezwykle pomocne narzędzie do tego, żeby pracować nad relacjami, zwłaszcza tymi trudnymi.
Piszę tego posta prawdziwie w moment. Wstałam dzisiaj o 3 nad ranem z morderczymi myślami. I chyba bym zwariowała, gdybym nie przypomniała sobie o tym, że do tych myśli można podejść bez obwiniania siebie, za to wyciągając potrzebną mi informację. Kiedy sobie to uświadomiłam, ogarnęła mnie taka ulga, że zaczęłam się śmiać. I właśnie takiej ulgi w trudnych chwilach wszystkim życzę.