niedziela, 26 lutego 2012

11.) Z łbem słonecznika za pan brat


Mam mały domek. W oknie jest duży łeb słonecznika, ściany lśnią słoneczną żółcią i orzechowym brązem. Nie mam ogrodu. To znaczy mam, ale to las. Nieumiarkowany, nieregularny, nieokrzesany, dziki. Ale mnie się podoba. Wchodzę tam i kłuję się pokrzywami i kaleczę się o wystające gałęzie krzewów, ale sprawia mi to przyjemność. Kocham to, galopuję w przestworzach swojego ogrodu, a potem wracam do uporządkowanego domku, gdzie słonecznik wita się z orzechem i chlebak z piecem kaflowym. Robię herbatę, pamiętasz, mam taki stary czajnik i dwa wyszczerbione kubki. Pachnie u mnie wanilią i miodem.
Mam z nim dużo pracy, pomagasz mi, nawet nie wiesz jaka jestem Ci wdzięczna, to takie wspaniałe, mieć kogoś kto ci poukłada płyty. Kocham mój dom, praktycznie z niego nie wychodzę, a jak już wychodzę to koduję w sobie jego zapach. Kocham ten zapach. Kocham mój dom.
Ostatnio tez byłeś, pomogłeś zetrzeć kurze. Opowiadałam Ci o tym co odkryłeś o czarno białych fotografiach i przestarzałych figurkach. I wtedy powiedziałeś, że ktoś ma ładniejszy ogródek, że pielisz mu grządki i, że to takie piękne: siedzieć w grudkach ziemi i patrzeć jak dojrzewają i umierają kwiaty. Mówiłeś z takim przejęciem, oczy Ci się świeciły.
-Ogród to najwspanialsza rzecz na świecie, człowiek zawsze powraca na ogrody- dodawałeś z zapałem i uśmiechałeś się do słonecznika w moim oknie.
Nagle las zaczął mnie przerażać, mały domek stał się obcy, wanilia stała się mdła, słonecznik zbladł nieco i zapatrzył się na róg pokoju, gdzie suszy się bukiet kwiatów.
-Mój kochany słoneczniku- zwracam się do niego, ale on na mnie nie patrzy, nie słyszy
Ogród... Ogrody... Grządki... Grudki ziemi... – myślę z rozpaczą, mała figurka ołowianego żołnierzyka ląduje w kącie
Cieszę się, że pomagasz innym, naprawdę, chociaż brzmi to teraz sztucznie. Wiesz lubię jak mnie odwiedzasz, ale lubię tez jak opowiadają mi o Tobie sąsiadki, że bardzo im pomogłeś, że pozmiatałeś izdebki, że podlałeś kwiaty. Ale wiesz ogrodu nie będę miała, mimo to, że tak bardzo Ci się podobają, wiesz ja nie chcę nalepiać znaczków nie swojej roboty. Wychwalasz ogrody, ja mam las...
Las przestaje mi się podobać, a ogrody nigdy mi się nie podobały. Zostaje pustka, żołnierzyk w kącie i rozpruty miś, mdła wanilia, której zapachu nie mogę znieść i słonecznik, który już mnie nie kocha... Nie, nie zazdroszczę, może nie mam po prostu siły, żeby sama tworzyć, sama sprzątać swój domek, żeby sama poukładać sobie płyty nie zwracając uwagi na porady i komentarze.
Jestem słaba, oczy się szklą, ale taka jest prawda. A może po prostu nie gotowa.
Siedzą w swoim domku, zamiatam sień, przecieram zakurzone okładki książek i czekam, aż mi przejdzie, aż ogrody się ulotnią, a ja znajdę motywację do życia. Życia z bukietem suszonych kwiatów, ze słonecznikiem, wanilią i lasem, gdzie króluje pokrzywa i wilgotna paproć.


 Moje opowiadanie sprzed kilku lat. Często tęsknię za tym czasem. I choć byłam taka krucha, był to czas, który nadał mi kształt.

2 komentarze:

  1. och śliczne kochanie:) ja dawno juz nie mieszkalam w tak bezpiecznym miejscu, w ktorym bym sie czula jak w domu, bardzo dobrze mi tu gdzie jestem jednak nie jest to takie uczucie jk w twoim opowiadnaiu....sciskam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, odnoszę wrażenie, że ja też gdzieś zgubiłam ten dom sprzed kilku lat.

      Usuń