niedziela, 6 sierpnia 2017

89.) Koniec rzygania tęczą, czyli o negatywnych myślach w pozytywny sposób


Świat oszalał na punkcie optymizmu, radości i wesołych myśli, a ja razem z nim. Afirmacjom, uśmiechom do lustra, medytacjom i zapewnieniom o miłości do siebie i świata nie było końca. Czy jednak potwór przestał się wynurzać zza łóżka i straszyć negatywnymi myślami, a uśmiech nie znika z twarzy bez względu na okoliczności. No niestety nie. Negatywne myśli, choć ukryte pod plandeką uśmiechu, zamiecione pod optymistyczny dywan, palone w ogniu pasji, entuzjazmu i żarliwej afirmacji po prostu są. Mało tego zdaje się, że gdy się je odsuwa w imię tego, jak powinno być (kolorowo, optymistycznie, zawsze wesoło) rosną w siłę, aby dopaść w chwili słabości i kopać leżącego, I tak z dziecka szczęścia stawałam się żałosnym robaczkiem owiniętym w pościel i płaczącym do poduszki.
Teraz wiem, że negatywne emocje, straszne myśli, głupie filmy w głowie ze scenariuszem z horroru lub krwawej jatki to ni mniej ni więcej jak po prostu informacje, niekiedy cenne i nie ma co ich zagłuszać wymuszonym pozytywem. I co ciekawe, dopiero jak ich słucham i wynajduję ich sens (co przychodzi mi z niemałym trudem), znikają.
I tak wszystko pięknie. ale jest jeden myk - w negatywne myśli lepiej się nie wkręcać, nie angażować, nie dopowiadać nic sobie, nie prowadzić wewnętrznego dialogu, nie nakręcać się złością, nie drżeć z urazy, nie oceniać, nie mieć wyrzutów ani do siebie ani do innych i nie tkwić w oskarżaniu całego świata. I oto największa trudność - podejść do danego problemu jako obserwator, zachować zimną krew, nie bać się i nie popadać w wyrzuty sumienia (co przy myślach o morderstwie męża wcale nie jest łatwe;)) Brak ocen i osądów to podstawa. Zostaje jeszcze nuta dociekliwości, spokojne miejsce, zestaw pytań do siebie i chęć poznania (usłyszenia, zobaczenia, wyczucia) odpowiedzi. 
Efekt? Można się nieźle zszokować samym sobą. Bo okazuje się na przykład, że tak naprawdę nie chcesz wybić sobie oka, tylko nie chcesz patrzeć na swoją niedoskonałość, nie chcesz zabić mamy, tylko zwyczajnie ci jej brakuje, a chęć wskoczenia do studni to chęć zaangażowania się w coś. Proszę się nie sugerować odpowiedziami, to tylko kilka przykładów z własnej praktyki, kluczem do rozwiązania dowolnej ,,negatywnej zagadki" jesteśmy my sami, nasze skojarzenia, przysłowia, wiersze, fragment usłyszanej piosenki w Radiu Zet lub cokolwiek innego;).
Ten temat przypomniał mi o proklamowanej przez Katie Byron pracy, która polega na zadawaniu sobie 4 pytań: 1. Czy to jest prawda? 2. Czy możesz mieć absolutną pewność, że to prawda? 3.Jak reagujesz, co się dzieje, kiedy jesteś przekonany, że ta myśl jest prawdziwa? 4. Kim byłbyś bez tej myśli?, a następnie odwracaniu zapisanych stwierdzeń. Odwracanie to rzecz niesamowita, pozwala doświadczyć odwrotnej sytuacji, która zdaje się być niemniej realna niż pierwotne założenie. Odwracać można na wiele sposobów, np. zdanie Paul powinien mnie rozumieć można odwrócić na min. trzy sposoby: Ja powinienem zrozumieć siebie, Ja powinienem zrozumieć Paula, Paul nie powinien mnie rozumieć. Katie Byron opracowała również formularz ,,Osądź bliźniego", z którym można pracować, kiedy ktoś zalezie nam za skórę. Jest to niezwykle pomocne narzędzie do tego, żeby pracować nad relacjami, zwłaszcza tymi trudnymi. 

Piszę tego posta prawdziwie w moment. Wstałam dzisiaj o 3 nad ranem z morderczymi myślami. I chyba bym zwariowała, gdybym nie przypomniała sobie o tym, że do tych myśli można podejść bez obwiniania siebie, za to wyciągając potrzebną mi informację. Kiedy sobie to uświadomiłam, ogarnęła mnie taka ulga, że zaczęłam się śmiać. I właśnie takiej ulgi w trudnych chwilach wszystkim życzę.

wtorek, 25 lipca 2017

88.) Cierpliwość

Ciekawe ile talii do tego wykorzystał
Tym razem w pełni świadomie dałam sobie spokój z blogiem, do czasu, kiedy przez smugę cienia przebiją się promyki słońca. To były intrygujące i piekielnie trudne dwa lata. W stu procentach sprawdziły się słowa jednej z kobiet spotkanych w rosyjskiej ekowiosce - ziemia wyciąga. I tak od kiedy osiedliliśmy się w całkiem zapuszczonym (przez 14 lat nie mieszkanym) gospodarstwie natchnione idee zmierzyły się z rzeczywistością, a ja dowiedziałam się o sobie więcej niż pewno bym chciała. Zdałam sobie na przykład sprawę z tego, że jestem skrajnie niecierpliwa. Wciąż żyję standardami miejskiego życia, dążeniem do szybkiego efektu, osiąganiem ambitnych celów, porównywaniem się z innymi i próbą świecenia przykładem. Przyjmując jednak wyzwanie życia na ziemi, bez regularnego źródła dochodu i większych oszczędności, za to z hektarem dobrej ziemi i domkiem do remontu wystawiłam się na szybką naukę dobrych manier. W bólach naginałam kręgosłup walcząc o wyimaginowane szczęście, aż w końcu sił zabrakło i poddałam się prądowi. Pora pogodzić się z dziurą w podłodze, chwastem w ogródku, czas nauczyć się cierpliwości. Czas wybuchy choleryczki zamienić w spokój i pozwolić mojej pogodzie ducha wrócić do siebie;). I tak cierpliwości zaczęłam się uczyć pieląc ogródek, ćwicząc, masując się i relaksując. Tak naprawdę dobrzy jesteśmy w tym, do czego mamy cierpliwość. Powtarzam to jak mantrę, kiedy tylko chce mi się rzucić to wszystko i warczeć na cały świat. I o dziwo, działa. Powoli, nie inaczej, czuję, że wracam do siebie. Pojawia się mnóstwo pomysłów, inspiracji, powracają siły do działania. W sposób szczególny pomaga mi słowiański masaż brzucha (na pewno temu zagadnieniu poświęcę tutaj więcej miejsca).  Śmiem twierdzić, że nie mylą się naukowcy dowodząc, że  w brzuchu mamy emocjonalny mózg, bo odkąd stosuję autoterapię SMB (Słowiańskiego Masażu Brzucha) nie ma we mnie już takiej złości. Kolejny komponent mojej pracy z brakiem cierpliwości to relaksacja oczu, bo po masażu oczu czuję się każdorazowo znacznie lepiej. Masaż ów wywodzi się z ćwiczeń tao i kiedyś zamieszczałam już filmik, jak się go wykonuje. Obecnie jest on dostępny na www.widze-wyraznie.blogspot.com Natomiast wyraźny przypływ energii odczuwam po rytuałach tybetańskich. Proste 5 ćwiczeń, a naprawdę dają powera. 
Fragment modlitwy AA o pogodę ducha napisanej przez Reinholda Niebuhra
Próbuję również wykształcić nawyk przerywania każdej czynności jaką wykonuję, aby spojrzeć w dal, usłyszeć brzęczenie zamrażarki, poobserwować małe kotki (ps może ktoś jest zainteresowany, mam trzy do oddania w dobre ręce), albo po prostu oderwać się od tego, co zazwyczaj robiłam jak koń mający klapki na oczach nie zważając na nic i nikogo, a w sposób szczególny na swoje samopoczucie.
Dużo cierpliwości życzę, chyba każdemu z nas się przyda.


piątek, 27 stycznia 2017

87.) Przystanek Alaska

Cudowne odkrycie  - PRZYSTANEK ALASKA - najwspanialszy serial z jakim miałam do czynienia. Niesamowicie klimatyczny, magiczny,  mądry, osadzony w przepięknej alaskańskiej scenerii. Bardzo prawdziwy. Obejrzałam od początku do końca, śmiałam się, płakałam, skakałam i jak to w takich sytuacjach bywa - pozostał niedosyt. Jestem pod ogromnym wrażeniem przemiany głównego bohatera pod koniec filmu, pokochałam postać Adama, a Chris i jego przemyślenia w programach radiowych, jego przygody z bratem i artystyczne inspiracje, dylematy Maggie O'Connell, mądrość Schelly, niesamowity instynkt Hollinga, Maurice - jego idee mierzone z rzeczywistością, Ruth-Anne i jej dziarskość, Marilyn i jej genialna lakoniczność i oczywiście Ed Chigliak. Ed to po prostu Ed. Tego nie da się opisać słowami. Jest jeszcze łoś, niesamowity klimat Cicely oraz genialna muzyka. Serdecznie polecam!








wtorek, 24 stycznia 2017

86.) CZAS

Ciągle się słyszy: ,,nie mam czasu, nie mam czasu!". Ostatnio mam takie przemyślenie, że mam tylko i wyłącznie czas. Czas to jedyne, co posiadam. Wszystko inne to kwestia czasu.



środa, 18 stycznia 2017

85.) Coś szalonego!

Miewacie czasami ochotę na coś szalonego?Ja wczoraj prawie, że za ostatnie pieniądze kupiłam sobie gitarę i maszynę do szycia. Nie mam zielonego pojęcia, czy będę grała oraz czy uda mi się nauczyć szyć. Pomyślałam sobie tylko, że szkoda mi czasu na marzenia, czas wziąć się do dzieła! Życie jest zbyt krótkie, by nie robić tego, co się chce!

poniedziałek, 16 stycznia 2017

84.) Zimowe widoki odsłona 2017

Aż ciężko mi uwierzyć, ze od ostatniego posta na tym blogu minął prawie rok. Kiedyś pewno bym się tłumaczyła i przepraszała. Dziś mam dla siebie znacznie więcej wyrozumiałości. No cóż, taka już moja specyfika. Czasami jestem, czasami mnie nie ma. I ma to swój urok.
Cóż to był za rok! Jeden z cięższych w moim życiu, bo po pierwsze zaczęła się dorosłość, którą rozumiem jako samodzielność finansową, a co tu kryć, mam trudność z dostosowaniem się do rozwiązań systemowych. Ponadto był to pierwszy rok na swoim, w starym niewyremontowanym domku z ponadhektarową działką, którą trzeba się zaopiekować, ale zawsze na swoim, a więc z poczuciem odpowiedzialności. Było więc pierwsze w moim życiu ogrodowanie, zmaganie się z kaprysami przyrody (głównie natury ludzkiej), próby przetworzenia wyhodowanej przez siebie żywności. Po raz pierwszy w życiu podjęłam się pracy. Pierwszy raz w życiu targały mnie tak skrajne emocje z dużą domieszką depresyjnej szarości, bo co tu kryć - nie znałam i nie byłam świadoma trudów wiejskiego życia, nigdy nie było mi dane żyć przez ponad rok bez toalety, nigdy nie paliłam w piecu, a z kuchnią kaflową nigdy nie miałam do czynienia. Już się chyba przyzwyczaiłam do szmerów pod podłogą i niewygodnej wersalki. Były też napięcia związkowe, bo dla nas obydwojga to był trudny czas. Przerabiamy pojęcie pracy od każdej strony, wzdłuż, wszerz, z góry, dołu i na wspak. I jakoś tak jeszcze nie znaleźliśmy ostatecznego rozwiązania.Ponadto podjęłam się studiów pedagogicznych, dosłownie i w przenośni. Z zapałem wertuję pedagogiczne eksperymenty, koncepcje paidei, czyli wychowania człowieka i oglądam filmy o wybitnych i skutecznych pedagogach. 
W teorii tyle rzeczy mam opanowanych, ale gdy chodzi o praktykę, bywa różnie, zazwyczaj mniej wesoło. Mój idealizm jest permanentnie wystawiony na konfrontację z rzeczywistością i choć nie raz już gryzłam ściany, zawsze wraca, otula mgłą rozmarzonego wzroku i motywuje inspirującą rozmową podniesionym z podniecenia głosem. 
Planów cała masa, wyzwania gonią wyzwania. W tym roku całkiem możliwe, że staniemy się przedsiębiorcami - założymy suszarnię owoców, warzyw, ziół. Rozpoczniemy współpracę z lokalnymi rolnikami i będziemy dostarczać kooperatywom spożywczym i wszystkim zainteresowanym dobrą, ekologiczną polską żywność. Zanim się to jednak stanie musimy zmierzyć się z remontem, formalnościami i strachem przed nieznanym. Czekają mnie praktyki studenckie i jak zawsze w takiej sytuacji szykuję sobie niezapomniane wrażenia. 
A tak poza tym wszystkim, co w głowie, u was też tak biało? Ulepimy dziś bałwana? No chodź zrobimy to!




czwartek, 10 marca 2016

83.) Zimowe widoki

Nareszcie, po wielu konspiracyjnych zabiegach mój aparat jest kompletny. Czas więc na podzielenie się naszymi zimowymi widokami. To nasza pierwsza zima na swoim. Znaleźliśmy tę ziemię w lipcu i z miejsca tam zamieszkaliśmy. Co ciekawe, odkrywamy, że znacznie trudniej się zaaklimatyzować na swoim niż w miejscu, gdzie jest się czasowo, gdzie się tylko wynajmuje. Od swojego człowiek ma większe wymagania. Poza tym ten czas minął nam pod znakiem kryzysu, zwątpienia we wszystko. Miało być ,,i żyli długo i szczęśliwie", a jest codzienność, gdzie czujemy się nie w formie fizycznie, gdzie rzeczywistość często dotkliwie weryfikuje nasze ideały. Jak to zwykła powtarzać moja mama: ,,Takie sobie życie wybraliście. Sama weszłaś na trudną drogę!" I jak zwykle mama ma rację, choć prawdą też jest to, że po prostu nie widzimy dla siebie żadnej innej drogi. Kończę już z tym narzekaniem i wrzucam zdjęcia.


Nasz domek

Podwórko



Pierwsza zanotowana ofiara naszej Krużki



truskaweczka

Po wiejsku, galeria ziółek 2015;)

Ogrodowe szaleństwo, grządki okrągłe

Zadanie, znajdź podwyższone grządki

Dobra perspektywa, okiem z kompostu

Grab i sosenka w dwóch odsłonach: na jesiennie

na zimowo

Droga do wielkiego świata

Studnia - uwierzycie - ponad 50 metrów glębokości




Fenomen z naszej działki, dąb w objęciach miłosnych z brzozą


U nas też jest niebieska kula rodem z Anastazji:)


Kuchnia kaflowa - marzenie każdej gospodyni

Można mieć aneks kuchenny w pokoju, dlaczego nie aneks łazienkowy w kuchni?

Nasza rakieta, zima z tym piecem to przyjemność

Unieruchomiony samochód, kluczyki zostały zgubione. Wszechświat nam mówi żeby stąd nie wyjeżdżać