poniedziałek, 9 kwietnia 2012

20.) DZICZ

INTO THE WILD (Wszystko za życie)
reżyseria: Sean Penn
muzyka: Michael Brook, Eddie Vedder i inni
trailer: link

Chciałabym opowiedzieć o mojej niezwykle silnej inspiracji filmem 'Into the Wild' w tłumaczeniu polskim ,,Wszystko za życie". Jest to film oparty na faktach opowiadający o życiu Christophera McCandlessa, który po skończeniu z dobrymi wynikami studiów, będąc w wieku 22 lat, porzucił cywilizację. Odszedł od rodziny, przeznaczył swoje oszczędności na organizacje dobroczynne, porzucił swój samochód i podróżował po Stanach. Jego marzeniem i celem była Alaska. Przez lata marzył o ,,Wielkiej Alaskańskiej odysei", gdzie mógłby żyć bez cywilizacji i pisać pamiętnik. Nie chcąc psuć wrażeń podczas oglądania, po więcej informacji odsyłam do filmu lub tez książki o takim samym tytule autorstwa Jona Krakauera.

Po raz pierwszy obejrzałam ten film w dziwnych okolicznościach. Pamiętam, że to było w liceum mieliśmy jakąś tam akademię i ksiądz zabrał nas do sali gimnastycznej, gdzie miała odbyć się projekcja. Pamiętam, że był straszny rumor i słońce padało na ekran, więc za dużo nie było widać, ale słychać było przepiękną muzykę, która sprawiała, że nie mogłam się od niej oderwać. Jak na starą harcerkę przystało miałam zaszczepioną taką mieszaninę odczuć, takie wspaniałe wyobrażenie o lesie, wędrowaniu, górach, gitarze i ognisku. Słuchając tej muzyki i widząc piękne zdjęcia, które bez dwóch zdań są atutem tego filmu poczułam się niesamowicie zainspirowana. 
Obejrzałam ten film po raz kolejny. Pracował on w moim umyśle ładnych kilka tygodni przynosząc mnóstwo refleksji. Począwszy od tego najbardziej podstawowego - czym jest życie? Nieodłącznie wiążemy je z wykształceniem, pracą, rodziną, przyjemnością, innymi ludźmi, pieniędzmi, religią, ideologiami, dobrem (kolejność dowolna). Wtedy zdałam sobie sprawę, że życie jest żadną z tych rzeczy. Że prawdziwe czyste życie można dostrzec, gdy w pewnym sensie uniezależnisz się od tego wszystkiego. Nie chodzi mi o stan Nirvany, a o zbliżenie się człowieka z naturą i oddzieleniu się od cywilizacji, od tego, co człowiek osiągnął i czym się osaczył.

Odkryłam też, że w ,,DZICZY" jest zapomniane oblicze Boga. Często szukamy Boga w świątyniach, w drugim człowieku (i dobrze), ale zapominamy o tym jego podstawowym obliczu, Jego ogrodzie, dzikim świecie, który dla nas stworzył.

Zdjęcie z naszej dzikiej wyprawy 2010
I kolejna refleksja. Ja też tak chcę. Co prawda byłam na tylu obozach i warunki polowe nie były mi obce, ale chciałam zrobić coś indywidualnie, sama zorganizować. Chciałam choć na chwilę odejść od cywilizacji. Zaczęłam szukać sposobności, żeby to zrobić. W pewien sposób się bałam,  nie wiedziałam, jak to miałoby wyglądać, ponadto miałam maturę, a poza tym jakoś tak te moje refleksje pokryte zostały sprawami dnia codziennego. Okazja nadarzyła się dwa lata temu. Wraz z moim chłopakiem wyruszyliśmy na dziką wyprawę autostopem po dzikich jeziorach w okolicy mojego miejsca zamieszkania. Nie wiedzieliśmy jak zorganizować sobie jedzenie, więc kupowaliśmy różne rzeczy w sklepach  (teraz rozwiązałabym to zupełnie inaczej - dzikie surowe jedzenie). Zobaczyliśmy ok 6 jezior, poznaliśmy ciekawych ludzi. Byłam niesamowicie z tego wypadu zadowolona. Nie była to może taka prawdziwa dzicz, ale to pozwoliło mi poczuć się wolną, choć przez chwilę.

Na  lektoracie angielskiego w zeszłym semestrze przerabialiśmy Thoreau. Thoreau dwa lata swojego życia przeżył w samotni, kompletnie poza cywilizacją, gdzie powstało jego najsłynniejsze dzieło 'Walden'. Był on obok Tołstoja największą inspiracją McCandlessa. Marzenia powróciły.

źródło

W międzyczasie usłyszałam o Boutenkach. Nie tylko zafascynowałam się surowym jedzeniem, ale ich pieszą wyprawą Trasą Pacyfic Cress Trail wzdłuż wybrzeża Pacyfiku, od Meksyku, do Kanady. (2650 mil czyli 4265 kilometrów). Rodzina Boutenko dopełniła moje marzenie, chcę na jakiś czas wyruszyć w dziką podróż, żywiąc się surowym, dzikim jedzeniem. 



Swoją drogą to niesamowite jak wiele puzzli składa się na nasze marzenia. Jak pięknie one dojrzewają.
Nie mogę się już doczekać tegorocznej ,,dziczy". A tym artykułem chciałabym zapoczątkować wątek survivalowo-filozoficzny na tym blogu.

3 komentarze:

  1. super temat!
    też marzy mi się taka wyprawa :)
    Dawaj znać jak tam twoje dzikie plany
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. film super, szkoda że zjadł te jagody na koniec(jak dobrze pamietam)... książka Thoreau zrobiła na mnie wrażenie jak ją 13 lat temu kupiłam, będąc młodą gniewną punkówą :) nadal bardzo cenię tę książkę, od czasu do czasu do niej wracam i czytam na nowo.. a wogóle to ją kupiłam po obejrzeniu "Stowarzyszenia umarłych poetów" też fajny film...
    pozdrawiam i życze udanych dzikich podróży...

    OdpowiedzUsuń
  3. Podobają mi się Twoje refleksje na temat natury, ja też cenię sobie bardzo kontakt z naturą, pośród lasów, drzew czuję się taka zjednoczona z tą planetą:))

    OdpowiedzUsuń