czwartek, 31 grudnia 2015

79.) Ustawienia fabryczne - ODDYCHANIE



,,Paradoksy buty-tu biała plama to nie brud…” Lech Janerka
Fascynuje mnie moja własna podatność na paradoksy. Bo to wygląda tak – człowiek stara się żyć zdrowo – zdrowo jeść, dużo spać, ćwiczyć, cieszyć się życiem, przebywać na świeżym powietrzu, hartować i w ogóle. W dodatku dużo na to poświęca czasu i dużo wysiłku. A to wszystko jest prostsze i bardziej intuicyjne niż mi się kiedykolwiek wydawało. Brzmi jak całkiem dobra reklama produktu za min. 1000 zł, jest to jednak tylko ostatnie moje odkrycie i to musze przyznać niezbyt  błyskotliwe jak na wieloletnie zaangażowanie w zdrowy styl życia.  Bądź co bądź szczere, więc się podzielę. A sprawa dotyczy nawyków.
Wciąż się mówi o jedzeniu, uprawianiu sportu - powszechnie wiadomo to wartościowa rzecz, ale jest kilka spraw ważniejszych, bo wykonujemy je 24 godziny na dobę i to w jaki sposób to robimy ma wpływ na nasze zdrowie i długość życia. Dziś pierwszy i najważniejszy nawyk z cyklu paradoksów bytu-tu, a mianowicie - ODDYCHANIE

ODDYCHANIE
Największy wpływ mają na nas te rzeczy, które wykonujemy najczęściej. Cykl wdychania i wydychania powietrza powtarza się ok. 20 tys. razy na dobę, 12-14 razy na minutę. Prawdę powiedziawszy trudno jest mi wyobrazić sobie czynność, którą wykonywalibyśmy częściej. I dlatego z prawie całą pewnością stwierdzam, że jest to proces, który ma największy wpływ na nasze życie (małą niepewność zostawię dla cudów istnienia, miłości itp.). A ja prawdę powiedziawszy poza tym, że słyszałam, że mi polecano, że nawet próbowałam ćwiczeń oddechu, nie za bardzo przyjmowałam to do wiadomości.  Zresztą ćwiczenia oddechowe  to dla mnie nuda nad nudy.
Na pierwszej lepszej stronie o technikach oddychania przeczytałam, że oddychanie to nie taka prosta sprawa, że prawidłowo oddychają dzieci do lat 3-4, a potem czeka nas nauka oddychania, która wcale nie jest prosta.  Absolutnie nie mogę się z tym zgodzić, przecież coś, co jest intuicyjne, z czym każdy człowiek się rodzi nie może być aż tak trudne to raz, ponadto po co uczyć się czegoś, co jest w naszych ustawieniach fabrycznych.  Nie lepiej po prostu przywrócić ustawienia fabryczne?
I tak ostatnio zaczęłam w końcu używać organu, który służy do oddychania – a mianowicie nosa. Może śmiesznie to brzmi, ale ładnych parę lat go nie używałam. Owocowało to tym, że mój nos był zaczerwieniony i bardzo często zimny, miałam problemy z zatokami, aż w końcu, co wpieniło mnie do reszty pojawiła się tajemnicza wydzielina cięgiem schodząca z migdałków do gardła. Musiałam co minutę odpluwać gęstszą od śliny, białą flegmę. I błogosławię ten cud natury – flegmę, bo doprowadziła mnie ona do uświadomienia sobie tego, że odkąd pamiętam oddychałam nieprawidłowo.
Czytałam sobie ostatnio na forach o tajemniczej wydzielinie i przeżyłam szok jak wiele osób ma z tym problem i czego tylko ludzie nie robili, żeby się tego pozbyć. Wizyty u laryngologów, rezonanse, wymazy z gardła, kuracje antypasożytnicze i antygrzybiczne… I nikt, absolutnie nikt nie znalazł  na to sposobu ani przyczyny tego zjawiska. Zaczęłam analizować te przypadki, wielu ludzi opisywało problemy z zatokami, częste anginy w dzieciństwie, częste przebyte kuracje antybiotykowe, operacje przegrody nosa. Próbowałam znaleźć wspólny czynnik tych przyczyn i w końcu mnie olśniło  – jest to związane z oddychaniem przez usta.  Mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że nie pamiętam, kiedy używałam nosa, bo nawet z dzieciństwa mam obrazki, że spałam z otwartą buzią i śliniłam poduszkę.
I rozumiem już teraz dlaczego spotkała mnie moja 2 –letnia przygoda z flegmą. Gdy oddychamy przez usta nie tylko się nie dotleniamy, gdyż taki oddech nie pozwala nam wpuścić powietrza do przepony, ale również zmieniamy środowisko naturalne naszych organów. A mianowicie nasze migdałki, krtań, gardło i przełyk są osuszone powietrzem, które wdychamy i to powoduje ich niedomaganie. Nie jest to dla nich naturalne.
Zatoki czyli jak mi się nasunęło – nasze ,,piwnice” przy oddychaniu ustami nie są wentylowane, co powoduje nadmierną wilgotność, zastój flegmy i doskonałe siedlisko bakterii i grzybów. Tak samo jest z naszą piwnicą, której nie wietrzymy – staje się wilgotna i wszystko w niej gnije.
Nieużywany nos nam marznie i robi się czerwony. A jest on przecież stworzony do wdychania. (chyba poświęcę mu jakiś podniosły wiersz) Ogrzewa powietrze i włoskami je filtruje.
Nie trudziłabym się pisaniem, gdyby nie to, ze od kilku dni oddycham przez nos, śpię również z zamkniętą buzią i widzę tego efekty. Wydzielina znika! Wyobraźcie sobie – całe lata wkurzania się na wstrętną flegmę, wizyty u laryngologów, płukanki, wszystko bez rezultatu,  a tu kilka dni i jest jej z dnia na dzień coraz mniej.

A na koniec moja technika oddychania:
Po prostu wciągam powietrze nosem i rozkoszuję się nim tak jak mi się podoba. Proste, prawda?
Ciąg dalszy nastąpi… To oddychanie zainspirowało mnie w przywracaniu ustawień fabrycznych.

4 komentarze:

  1. Genialne, sama bym na to nie wpadła a jak to czytam to jak najbardziej ma to wielki sens. Muszę się nauczyć na nowo oddychać :) Dzięki !

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki za powiew świeżego powietrza. Czekam na kolejne wpisy z cyklu przywracanie ustawień fabrycznych. Jak robię ten wpis w radio emitują Lecha Janerkę. Czy to nie piękne?
    Pozdrowienia z wesołego tiliobusa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piękne, nie masz pojęcia ile wspomnień przywołałeś tym pozdrowieniem z Tiliobusa, bardzo dziękuję i również serdecznie pozdrawiam!

      Usuń